[...] słowo "wzruszenie" było tak obce jak plaża Eskimosom [...]
[...] przystojny do bólu ud [...]
Wyspowiadać się, wymyślić sobie pokutę i nie musieć przyrzekać poprawy [...]
[...] napatrzeć [się], podniecić i przeżyć coś chemicznego [...]
Ona uważa, że nie ma takich mężczyzn, dla których zechciałaby zmienić makijaż, a co dopiero kraj.
[...] odciął jej skrzydła, uśpił motyle i potłukł duszę [...]
A potem potłukł jej duszę.
Myślałaś, że poznałaś anioła, bo mówi do ciebie te wszystkie cholernie ważne słowa? Głupia. Anioły po prostu są, nie muszą nic mówić, nie udają, że cię znają. Nie muszą.
Zawsze, gdy telefon nie dzwoni, wiem, że to Ty...
Myślę, że Remek przeżywa każdy dzień swojego życia jak dziecko, które rodzice pierwszy raz wzięli do Disneylandu.
Jedyne, z czym nie mogła sobie jeszcze poradzić, to wracające wspomnienie tego, jak szukał jej niecierpliwie, aby upewnić się, że leży obok niego w nocy. I tego szeptu ulgi i radości, gdy ją znajdował. Ale wiedziała, że i z tym sobie kiedyś poradzi.
Magda miała takie talenty, że potrafiła podnieść z samego dna rozpaczy na jako taki poziom "tolerancji samej siebie".
Pojawiłaś się w moim życiu jak bajka, chcę tej bajce dopisać szczęśliwe zakończenie. Chcę, byśmy je dopisali razem.
Gdyby Jezus dożył siedemdziesiątki, myślę, że nie kochałby wszystkich ludzi.
Zakochałam się w magii słów, w tym, w jaki sposób mnie dotykał i co mówił, kiedy mnie dotykał. Pociągnął mnie za sobą jak wiatr pociąga nasionka dmuchawca.
Ja - bez woli... on jak żywioł.
Pamiętam teraz słowa babci, która mówiła, że miłość jest wtedy, kiedy chcesz z kimś przeżywać wszystkie cztery pory roku. Kiedy chcesz z kimś uciekać przed wiosenną burzą pod osypane kwieciem bzy, a latem zbierać z tym kimś jagody... i pływać w rzece. Jesienią robić razem powidła i uszczelniać okna przed wiatrem. Zimą - pomagać przetrwać katar i długie wieczory, a jak już będzie zimno, rozpalać razem w piecu.
[...] proszę o litość dla mojego zakochanego serca i duszy spętanej niepewnością [...]
Ja już nie umiem się cieszyć... z nas.
I teraz już za każdym razem, kiedy mnie całuje, mam takie wrażenie, że jeszcze nigdy nikt mnie tak nie całował.
Bo ja się tak boję, że coś się stanie i ja się obudzę, i dowiem się, że ten sen miał ktoś zupełnie inny.
A ja, ja się tak boję, że to marzenie, które mi się spełnia, po prostu kiedyś umrze. A sama wiesz, że czasami śmierć marzenia jest nie mniej smutna niż prawdziwa śmierć.
Nie powiem, że z łatwością oddycham. Raczej chwytam łapczywie powietrze, jak astmatyk.
Istnieli tylko oni oboje i nie istniał świat.
[...] pomóżcie mi, błagam, bo za chwilę rozsypię się na maleńkie kawałeczki.
Polub cytaty z tej książki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz