Prawdą jest to, że zmianę traktuje się jak zbrodnię […].
[…] nienawidzę telewizora w salonie; […] nienawidzę go za to, że codziennie dowiaduję się coraz więcej o szerokim świecie i że tego szerokiego świata nigdy nie poznam.
Superprezerwatywy: rzucaj się na wszystko, obciągaj druty, uprawiaj seks w trójkę i sodomię pod gołym niebem, na przykład na parkingach, bo tylko to cię interesuje. Superprezerwatywy: już nic nie przeszkadza ci być dziwką.
I pobiorą się, i będą mieć dużo walniętych dzieci, i będą je bić, tak jak ich bito, a te rzucą szkołę, tak jak ich drodzy rodzice przed nimi, i będą ćpać, jak oni ćpali, i w końcu same spotkają swoich przyszłych współmałżonków podczas rzygania do rowu drogi gminnej o siódmej rano, skonsumują swój związek na miejscu, a potem ożenią się i będą mieć dużo walniętych dzieci i tak dalej, aż do końca.
Tylko w nocy oddycham, siedząc przy oknie, paląc papierosy […].
[…] „Kim jestem, dokąd poszłam, co robię”, […] „Nikim, nigdzie, nic”.
Odetchnąwszy, klnąc, idę dalej ku nie wiem jakiemu celowi, z niemiłym uczuciem, że kręcę się w kółko, ale czyż nie robię tak przez całe moje życie, chodzę bez celu, kręcę się w kółko? I czy to właśnie nie jest życie?
Jeśli jest coś, czego się komuś nie wybacza, to to, że ma wszystko, do czego inni dążą.
Horyzont był bladofioletowy i wiedziałam, że to będzie piękny dzień.
[…] każdy wypalany szlug miał smak nie przespanej nocy.
Pewnego dnia zdobędę to życie.
[…] poczucie, że wszystko jest jeszcze możliwe, bo wszystko właśnie się zaczyna.
[…] byłam sama, odkąd byłam na świecie.
[…] dotarła do tego punktu uczuciowej utraty iluzji, z którego nie ma już odwrotu, kiedy w nic się już nie wierzy […].
Mogę powiedzieć, że dużo nauczyłam się od niej: był to najlepszy przykład nie do naśladowania.
[…] nie ma nic gorszego niż ten moment, gdy przestaje się chcieć dorosnąć i zaczyna się bać starzenia […].
To się zaczyna w nocy, sam nawet za bardzo nie wiem, co mam robić, nie śpię. Nawet nie masz pojęcia, co to jest: samotność, cisza, wilgotne ciepło poduszek sto razy obracanych, nasłuchiwanie odgłosów kroków i samochodów na ulicy, czyjegoś głosu, błysk latarni, tortury przeszłości, strach przed przyszłością, czy będzie taka jak przeszłość, a potem białawy świt poprzez firanki, i te pieprzone ptaki, które jednak śpiewają, wreszcie można zamknąć oczy i zapomnieć… że czegoś mi brakuje.
Czasem zastanawiałam się, dlaczego ja go tak bardzo nienawidzę. Może dlatego, że nienawidziłam samej siebie. Może też dlatego, że robił wszystko, żebym go nienawidziła. Nie miałam już w każdym razie dość siły, żeby go nienawidzić tak, jakbym chciała.
W życiu, które wybrałam codziennie była ładna pogoda.
[…] pije na umór, by zapomnieć, że pomyliły jej się marzenia.
[…] dzień nie może się zdecydować, czy odejść […].
Byłam jak stara aktorka tragiczna, która powraca do teatru, kupuje bilet na balkonie i ogląda, siedząc w półmroku, zawiedziona i bezsilna, sztukę, w której kiedyś grała główną rolę. Powtarza szeptem kwestie, patrząc na ruszającą się kurtynę, wyobraża sobie dyskretne poruszenie za kulisami, zna je na pamięć, kulisy i ciepły ostry zapach wieczorów premierowych i przypomina sobie swoją garderobę, lustro, hołdy, tremę i bukiety, ale to nazwisko innej wypisano na drzwiach i woźny, którego nigdy nie widziała zabronił jej przed chwilą wejść wejściem dla artystów.
Byliśmy pospolici, bezbarwni, banalni w świecie, w którym pospolitość była najgorszą ułomnością. Byliśmy nikim i to właśnie było najgorsze.
[…] zatrzymywałem się miejscach, które w innych okolicznościach nie byłyby świadkami klęski naszego związku, miejsce pierwszego pocałunku, okno, przez które wyglądała godzinami, by zobaczyć, czy nie lepiej jest na zewnątrz, łazienka i to lustro, które tyle razy było świadkiem naszych bezsennych nocy, naszych kłótni, pobłażliwych spojrzeń […].
[…] i ponieważ nie wiedziałem, co robić, usiadłem obok niej, i ponieważ nie wiedziałem, co robić, patrzyłem, jak śpi i być może pragnąłem tylko jednego, żeby się obudziła, spojrzała na mnie, zrozumiała i wybaczyła mi, ale ona się nie obudziła, a ja siedziałem tam być może parę godzin, być może kilka sekund, aż do chwili, gdy wschodzące słońce przypomniało mi, że powinienem odejść […], i pocałowałem ją po raz ostatni i opuściłem pokój.
[…] smród brudnych orgazmów […].
[…] chodniki dwoiły mi się w szklanych oczach, bo płakałam jak wrak człowieka, płakałam, bo niczego nie przeżyłam, ani żałoby, ani nieszczęścia, opłakiwałam tylko moją mierność i te niekończące się chodniki.
[…] najbardziej krwawe mangi przypominają wam Mały domek na prerii w porównaniu z tragedią, która właśnie zrujnowała wasze życie już i tak mało chwalebne, błądzicie jak szaleńcy, ze wszystkich sił próbując wyrwać się pożerającej was rozpaczy i co się wam proponuje, co ma wam pomóc, co jest waszą ostatnią deską ratunku?
Miniaturka Jacka Danielsa.
[…] kiedy jest się samemu, gorsze od tego, że nie ma się kogo kochać, jest to, że nie ma się na kim wyżyć.
Jesteś największą kupą gówna, najbardziej smrodliwym odpadem, najgorszym śmieciem, najnędzniejszym i najobrzydliwszym szkodnikiem, jaki kiedykolwiek wydychał dwutlenek węgla na tej straconej planecie, którą nazywamy Ziemią.
[…] porozmawiajmy spokojnie jak dwoje kulturalnych ludzi, którzy kiedyś byli parą, a teraz cieszą się ze spotkania, mimo iż nie mają już ze sobą wiele wspólnego.
[…] w tym zwyczajnym spojrzeniu jest nasze pierwsze spotkanie […].
Wolę zginąć z twojej ręki, niż żyć bez ciebie… I szczerze mówiąc, kotku, zdejmujesz mi wielki ciężar z serca.
Polub cytaty z tej książki:
Gdzie mogę dostać tę książkę?
OdpowiedzUsuńChoćby na allegro http://allegro.pl/listing.php/search?category=79153&sg=0&string=bubble+gum
Usuńlub w matrasie http://www.matras.pl/bubble-gum.html?aff=4&utm_medium=afiliacja&utm_source=Ads4Books&utm_campaing=produkty&abpid=11&abpcid=3