11 sierpnia 2012

"Mała apokalipsa" (Tadeusz Konwicki)

Kiedyś ludzie podsumowywali się o północy, przed ciężkim zaśnięciem, teraz biją się w piersi nad ranem, obudzeni łoskotem zdychającego serca.

---

Najsmaczniejszy jest ten papieros przed śniadaniem.

---

Jestem doskonałym anonimem homo sapiens.

---

Trzeba wstawać. Trzeba podnieść się z łóżka i wykonać piętnaście czynności, nad których sensem nie wolno się zastanawiać.

---

Przede mną cały dzień. W ciągu dwunastu godzin rodziły się fortuny i ulegały zagładzie dynastie. W ciągu dwunastu godzin powstawały i ginęły imperia.

---

Świat nie może umrzeć. Wielu już pokoleniom zdawało się, że świat umiera. Ale to tylko ich własny świat umierał.

---

Polskę zgwałcono. Długo broniła się, gryzła zębami, drapała pazurami, aż wreszcie uległa. I znalazła rozkosz w tej biernej, niechętnej uległości. I odczuła dwuznaczną, dziwną, odrobinę plugawą przyjemność w zgwałceniu. Leży na rozstajach europejskich i rypią ją chamy.

---

Łaknę mężczyzn. Prawdziwych mężczyzn z honorem, z godnością. Powściągliwych, mężnych, ascetycznych, rycerskich. A tu wszędzie dookoła małe kobietki w spodniach. Męskie kobietki z długimi włosami, w żabocikach, z dekolcikami. Chciwe, pazerne, bezwstydne baby z penisami ukrytymi w koronkowych majtkach.

---

Dziś już nikt nie wierzy w sny. Sny to śmiecie ze złego dnia. Sny to grafomańskie, nie napisane wiersze.

---

A mój abonament na życie dawno już wyekspirował. Żyję poza limitem. Wszystkich irytuję, pana Boga także.

---

I upadki jakby głębsze, i wzloty jakby wyższe.

---

Oto płyną w tę i w tamtą stronę jakieś przykre pyski. Złe, niechlujne, napiętnowane dziedziczną i nieodwracalną brzydotą.

---

I zrozumiałem, że już nie ma krainy mego dzieciństwa. Że żyje ona tylko we mnie i razem ze mą rozsypie się w proch którejś nadbiegającej z nicości godziny.

---

Chciałbym go zobaczyć. Wiem, że nie powiedział mi wszystkiego. Przez całe życie skąpił puenty.

---

Mój rachunek sumienia. Mój akt skruchy. Żal za grzechy. Moja biografia w kolorze przeciętności. Najpierw tę przeciętność nienawidziłem, pogardzałem nią, a na koniec się w niej zadomowiłem. Wielkość w przeciętności. Przeciętność jako najwyższa forma arystokratyzmu. Przeciętność jako asceza, jako dumne osamotnienie w pospolitości, szary habit pysznego mnicha. Przeciętność ostatnim stadium wywyższenia.

---

Znam przyczynę swego kaca. Kaca totalnego. Zdarza mi się co pewien czas. Co pewien zły czas. A wtedy gram w kości z losem o życie. Nie w kości, lecz w szklankę wódy i trzy do pięciu proszków nasennych. To jest ruleta białych ludzi. Grają w nią prezydenci i kurwy, duchowi i poeci, proletariusze i kapitaliści.

---

Jakie to przygnębiające, jakież to obelżywe, że wszystko się sprowadza do tych kilku pytań z monologu Hamleta. Minęły wieki, upadły cywilizacje, odeszło w nicość tyle pokoleń, a nic się nie zmieniło, a tak mało się zmieniło i nam ta przeklęta opatrzność odbiera złudną satysfakcję pierwszeństwa, pozbawia autorstwa, czyni nas wiecznymi plagiatorami.

---

Mylisz literaturę z życiem.
---

Najlepszy jednak byłby koniec świata. Poszlibyśmy razem, objęci, do czyśćca. Razem z wrogami i z przyjaciółmi. Z walizeczką świętości i z wagonem grzechów.

---

Bo może kiedyś, w kolejnym kręgu nieskończoności, jeszcze będę kochał.

---

Mało kto cię kochał, wielu cię nienawidziło. Kochano cię byle jak, nienawidzono z całej siły.

---

Świat się wyrównał. Nie ma złych i dobrych. Jest wielki, nieszczęsny tłum depczący sobie po nogach.

---

Tak ci miałem wiele do powiedzenia. Wydawało mi się, że o życiu, ale okazuje się, że tylko o sobie. O sobie w tobie. Albo raczej o tobie we mnie.

---

Ciało mamy zwierzęce, lecz aspiracje boskie. Hormony przekroczyły bariery postawione im przez biologię, przez prawa świata zwierząt. Hormony nasze produkują enzymy głodów nie do zaspokojenia, marzeń nie do zrealizowania, tęsknot nie do zagłuszenia.

---

Nie szukajcie ratunku u seksuologów, którym żony rypią wszyscy koledzy i znajomi.

---

Jedne kochałem dramatycznie i namiętnie, inne kochałem, bo tak wyszło i nie wypadało inaczej, a jeszcze inne kochałem naiwnie, z obawą i oszczędnie, jakbym zażywał zdradliwego eliksiru.

---

Coś się jednak stało. Ona szła ku mnie z miliona przypadków omijając miliony alternatyw i ja szedłem ku niej podobnym sposobem. Wiele gwiazd zapaliło się i zgasło w tym samym czasie, kiedy szliśmy sobie naprzeciw.

---

Ludzie, dodajcie mi sił. Ludzie, dodajcie sił każdemu na świecie, kto o tej porze idzie ze mną na całopalenie. Ludzie, dodajcie sił. Ludzie...

Polub cytaty z tej książki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy