29 grudnia 2011

"Instytut" (Jakub Żulczyk)

Niedziela to dzień, w którym trzeba przez pół godziny akumulować w sobie energię, aby napuścić wody do wanny, nie mówiąc już o wyjściu z domu. Niedziela to dzień, którego z reguły się nie pamięta.

---

To było nagle otrzeźwienie, w rodzaju tych, gdy wraca się kompletnie zatrzaskanym z knajpy o piątej rano i nagle przed tobą, niczym za sprawą trzymanego przez wyjątkowego skurwysyna zaczarowanego ołówka, wyrasta policja; a gdy jest już narysowana do końca, uświadamiasz sobie, że godzinę temu dostałaś na urodziny piękny prezent w postaci dwudziestu gramów trawy, które, szczęśliwe z powodu ocalenia przed spaleniem, właśnie wypadły ci z kieszeni prosto pod nogi policjantów. Takie otrzeźwienie to uczucie, jakby ktoś obudził cię, wbijając ci ostry pręt w kręgosłup.

---

[…] ja czuję, że w moim środku nie ma normalnego serca, to jakiś obcy podrób, rozdrapywany zardzewiałym widelcem. Nigdy nie miałam zawału, ale to jest gorsze.

---

- […] Pojedziemy we dwie samochodem w długą podróż. Pojedziemy nawet do Stanów Zjednoczonych i zobaczymy Wielki Kanion. Będziemy spać w tanich hotelach i kupować sobie brzydkie przeciwsłoneczne okulary. Jeść w tanich knajpach z hamburgerami, aż okropnie utyjemy. Będzie fantastycznie, mamo, zobaczysz, jak na filmach. Jak w twoim ulubionym filmie.
- Thelma i Louise na końcu giną, kochanie – mówię do mojej córki.
- Nieprawda, mamo. One idą do nieba – odpowiada moja córka. Jest najlepsza na świecie. Bezkonkurencyjna.

---

Dostał w mordę, bo nie spodobał mi się, o ile pamiętam, zbyt mocny tryb rozkazujący w jego propozycji, która miała coś wspólnego z moim uklęknięciem.

---

I […] wszystko było wspaniale, bo przecież u każdego „wspaniale” wygląda mniej więcej tak samo. […]
A potem wszystko zaczęło się pieprzyć, co jest dużo ciekawsze, bo u każdego wszystko zaczyna się pieprzyć odrobinę inaczej.

---

Kiedyś, przed weselem, dawno temu, moja mam mówiła mi: „Obyś nigdy nie wrzeszczała. Wrzeszczą albo ludzie z natury źli, albo doprowadzeni do ostateczności”. Jak się okazało, trzeba było o wiele, wiele więcej, abym zaczęła wrzeszczeć.

---

Nie chodziło o to, że go nie kochałam. Chodziło o to, że powoli wytracało się we mnie normalne rozpoznawanie rzeczywistości. Zdałam sobie sprawę, że w pewnym sensie zgubiłam gdzieś wiedzę, kim on tak naprawdę jest. Zapomniałam, jak przyczepić imię i nazwisko do twarzy, postury, kroku i głosu. […] Właśnie zaczęło się moje życie osoby chorej psychicznie.

---

Ma serce Matki Teresy i gdy trzeba, pięści chłopaka z Nowej Huty.

---

[…] Rosław we mnie rozpacz, zatykała mi klatkę piersiową tak, jak kłaki zatykają filtr od odkurzacza, rozpychała mi przełyk, właziła do ust.

---

Agniesiu, nie pozwól, żeby jakiś bydlak sobie pomyślał, że jesteś jego własnością. Każdemu z nich się wydaje, że jak pójdziesz z nim do łóżka, to już może cię potem nazywać idiotycznym zdrobnieniem zamiast imienia, klepać po boku jak krowę i przestać przepuszczać cię w drzwiach. Nic bardziej mylnego, moja droga.

---

Będą nas tutaj trzymać, dopóki nie oszalejemy do reszty, dopóki nie staniemy się tak słabi i wygłodzeni, że będziemy mogli tylko leżeć na parkiecie i patrzeć tępo w stronę drzwi. […] Oni chcą czystej zabawy, chcą tego nieokreślonego czegoś, czego chce kot przerzucający sobie z jednej łapy do drugiej jeszcze żywą mysz ze złamanym kręgosłupem.

---

Zresztą to normalne, że ludzie w Polsce nie reagują, widząc wypuszczane z okna sznury. To, że ludzie w Polsce nie dzwonią na policję wtedy, gdy słyszą, jak ktoś woła pomocy, jest normalne w ten sam sposób. Albo gdy przejeżdżają obok rozbitego samochodu stojącego w plamie z krwi, benzyny i drobin szkła, albo gdy przechodzą obok kogoś systematycznie i w skupieniu kopanego po głowie. Ludzie w Polsce dzwonią po policję wtedy, gdy ktoś mieszkający pod nimi włączy za głośno muzykę o dwudziestej trzeciej albo zatarasuje im wyjazd z parkingu.

---

Ja już nie miałam najmniejszej ochoty, aby ze mną sypiał, aby mnie dotykał, przypadkowo się o mnie ocierał ani nawet oddychał w moim kierunku.

---

Masz strasznie obgryzione paznokcie i trochę spuchnięte oczy, nie jakbyś płakała przed chwilą, ale tak, jakbyś płakała po trochu, codziennie […].



Polub cytaty z tej książki:

1 komentarz:

Obserwatorzy