To było nagle otrzeźwienie, w rodzaju tych, gdy wraca się kompletnie zatrzaskanym z knajpy o piątej rano i nagle przed tobą, niczym za sprawą trzymanego przez wyjątkowego skurwysyna zaczarowanego ołówka, wyrasta policja; a gdy jest już narysowana do końca, uświadamiasz sobie, że godzinę temu dostałaś na urodziny piękny prezent w postaci dwudziestu gramów trawy, które, szczęśliwe z powodu ocalenia przed spaleniem, właśnie wypadły ci z kieszeni prosto pod nogi policjantów. Takie otrzeźwienie to uczucie, jakby ktoś obudził cię, wbijając ci ostry pręt w kręgosłup.
[…] ja czuję, że w moim środku nie ma normalnego serca, to jakiś obcy podrób, rozdrapywany zardzewiałym widelcem. Nigdy nie miałam zawału, ale to jest gorsze.
- […] Pojedziemy we dwie samochodem w długą podróż. Pojedziemy nawet do Stanów Zjednoczonych i zobaczymy Wielki Kanion. Będziemy spać w tanich hotelach i kupować sobie brzydkie przeciwsłoneczne okulary. Jeść w tanich knajpach z hamburgerami, aż okropnie utyjemy. Będzie fantastycznie, mamo, zobaczysz, jak na filmach. Jak w twoim ulubionym filmie.
- Thelma i Louise na końcu giną, kochanie – mówię do mojej córki.
- Nieprawda, mamo. One idą do nieba – odpowiada moja córka. Jest najlepsza na świecie. Bezkonkurencyjna.
Dostał w mordę, bo nie spodobał mi się, o ile pamiętam, zbyt mocny tryb rozkazujący w jego propozycji, która miała coś wspólnego z moim uklęknięciem.
I […] wszystko było wspaniale, bo przecież u każdego „wspaniale” wygląda mniej więcej tak samo. […]
A potem wszystko zaczęło się pieprzyć, co jest dużo ciekawsze, bo u każdego wszystko zaczyna się pieprzyć odrobinę inaczej.
Kiedyś, przed weselem, dawno temu, moja mam mówiła mi: „Obyś nigdy nie wrzeszczała. Wrzeszczą albo ludzie z natury źli, albo doprowadzeni do ostateczności”. Jak się okazało, trzeba było o wiele, wiele więcej, abym zaczęła wrzeszczeć.
Nie chodziło o to, że go nie kochałam. Chodziło o to, że powoli wytracało się we mnie normalne rozpoznawanie rzeczywistości. Zdałam sobie sprawę, że w pewnym sensie zgubiłam gdzieś wiedzę, kim on tak naprawdę jest. Zapomniałam, jak przyczepić imię i nazwisko do twarzy, postury, kroku i głosu. […] Właśnie zaczęło się moje życie osoby chorej psychicznie.
Ma serce Matki Teresy i gdy trzeba, pięści chłopaka z Nowej Huty.
[…] Rosław we mnie rozpacz, zatykała mi klatkę piersiową tak, jak kłaki zatykają filtr od odkurzacza, rozpychała mi przełyk, właziła do ust.
Agniesiu, nie pozwól, żeby jakiś bydlak sobie pomyślał, że jesteś jego własnością. Każdemu z nich się wydaje, że jak pójdziesz z nim do łóżka, to już może cię potem nazywać idiotycznym zdrobnieniem zamiast imienia, klepać po boku jak krowę i przestać przepuszczać cię w drzwiach. Nic bardziej mylnego, moja droga.
Będą nas tutaj trzymać, dopóki nie oszalejemy do reszty, dopóki nie staniemy się tak słabi i wygłodzeni, że będziemy mogli tylko leżeć na parkiecie i patrzeć tępo w stronę drzwi. […] Oni chcą czystej zabawy, chcą tego nieokreślonego czegoś, czego chce kot przerzucający sobie z jednej łapy do drugiej jeszcze żywą mysz ze złamanym kręgosłupem.
Zresztą to normalne, że ludzie w Polsce nie reagują, widząc wypuszczane z okna sznury. To, że ludzie w Polsce nie dzwonią na policję wtedy, gdy słyszą, jak ktoś woła pomocy, jest normalne w ten sam sposób. Albo gdy przejeżdżają obok rozbitego samochodu stojącego w plamie z krwi, benzyny i drobin szkła, albo gdy przechodzą obok kogoś systematycznie i w skupieniu kopanego po głowie. Ludzie w Polsce dzwonią po policję wtedy, gdy ktoś mieszkający pod nimi włączy za głośno muzykę o dwudziestej trzeciej albo zatarasuje im wyjazd z parkingu.
Ja już nie miałam najmniejszej ochoty, aby ze mną sypiał, aby mnie dotykał, przypadkowo się o mnie ocierał ani nawet oddychał w moim kierunku.
Masz strasznie obgryzione paznokcie i trochę spuchnięte oczy, nie jakbyś płakała przed chwilą, ale tak, jakbyś płakała po trochu, codziennie […].
Polub cytaty z tej książki:
ten facet wymiata
OdpowiedzUsuń